Książki nabrały wartości i Polacy ruszyli do czytania. Zresztą nie tylko Polacy. Jak podpytywaliśmy, całkiem duży procent zleceń pochodzi w drukarni Sowa z krajów zachodnich. Do rozmowy o drukarni zaprosiliśmy Leszka Sienickiego, szefa produkcji.
O ile pamiętam, to Sowa znajdowała się w innym miejscu.
Tak, to prawda. Byliśmy w centrum Warszawy i to było naprawdę bardzo dobre rozwiązanie. W sumie mogliśmy zatrudniać całkiem sporą grupę studentów. Wszystkie te drobne prace były praktycznie wykonywane przez nich. Jakieś ofsetowanie, pakowanie, insertowanie, itd. To pozwoliło również na sprawne działanie naszej drukarni oraz pomoc studentom. Po czasie wielu z nich pozostawało z nami już na stałe, zwłaszcza, że skoro już poświęciliśmy
czas i nauczyliśmy ich określonych kompetencji, to ciężko byłoby zmieniać za chwilę na
nowych pracowników.
A tak przechodzili u nas wszystkie części produkcji, poznając naszą specyfikę i sposób działania. Z chwilą, kiedy zmieniliśmy na aktualną lokalizację trochę nasz zespół pracowników uległ zmianie. Nawet, kiedy popatrzymy na grupę wiekową, to są to osoby już w sile wieku.
To chyba najlepsza grupa wiekowa.
Oczywiście, że tak. Ustabilizowani w życiu, dokładni, posiadający doświadczenie pracy w zespole. To naprawdę duże atuty. A nawet, jak pojawiały się osoby, które od razu mówiły, że pozostało im 2, 3 lata do emerytury, to chętnie podejmowaliśmy z nimi współpracę… więcej na łamach czasopisma Świat Poligrafii Professional.
Poznaj ŚWIAT POLIGRAFII PROFESSIONAL