W pierwszej stolicy Polski – w Gnieźnie – mieści się rodzinna drukarnia MAJORCZYK, która ze szczególną dbałością podchodzi do ekologii stawiając na rozwiązania w pełni odpowiadające rosnącej trosce, o to w jakim otoczeniu żyjemy. Nie bez znaczenia również dla drukarni pozostają oczekiwania klientów, którzy z dużo większą świadomością skłaniają do stosowania coraz to nowszych i bardziej przemyślanych sposobów produkcji. Jako nowoczesna drukarnia ze szczególną dbałością podchodzi do ekologii. Posiada m.in. certyfikat FSC. Do rozmowy o drukarni zaprosiliśmy Romualda Majorczyka, prezesa drukarni oraz Dariusza Majorczyka, członka zarządu.
Jak zaczęła się historia drukarni MAJORCZYK?
Romuald Majorczyk: Jesteśmy na rynku dość długo, bo od 1984 roku. Ojciec, Kazimierz Majorczyk, prowadził zakład małej poligrafii, który mieścił się w piwnicy i posiadał na stanie jedną, jednokolorową offsetową maszynę Romayor, którą uratował od zezłomowania i odrestaurował. Po kilku latach do zakładu trafił nowy Romayor i toporna, ciężka gilotyna bez kalibracji pochodząca ze „wschodu”. Pod koniec lat 90 przenieśliśmy się do nowego obiektu o powierzchni 170 m2 i kupiliśmy dwukolorową maszynę Rolanda TOB. W 2008 roku ojciec przeszedł na emeryturę, przekazując firmę nam.
Wtedy oficjalnie powstała drukarnia MAJORCZYK i spółka. Dobudowaliśmy kolejne 100 metrów hali, gdzie trafił kolejny Roland formatu B2, tym razem czterokolorowy, co było sporym wydarzeniem, mimo że było to przestarzałe urządzenie. Dzięki niemu jednak mieliśmy więcej zleceń, pomimo występujących komplikacji z matrycami. Następnie w 2010 roku korzystając z dotacji unijnych dokonaliśmy zakupu CtP marki Kodak. Była to naświetlarka Kodak Trendsetter Q400. Ten wybór okazał się strzałem w dziesiątkę pomimo, iż nasza wiedza w tamtym czasie o tej technologii była niewielka.
Nasza pierwsza naświetlarka Kodaka była ładowana półautomatycznie, natomiast obecnie dysponujemy maszyną z podajnikiem automatycznym. Przeszliśmy na płyty bezprocesowe z kilku powodów, jednym z nich była niewielka ilość miejsca, jakie potrzebuje sam system CtP. Dodatkowo, jeżeli chodzi o koszty, to jest to o wiele bardziej ekonomiczne rozwiązanie dzięki pozbyciu się chemii, ręcznego wywoływania i wielu innych procesów. Z płytami bezprocesowymi należy obchodzić się nieco ostrożniej by uniknąć zarysowań, jednak używamy ich już od 12 lat i jesteśmy bardzo zadowoleni.
Jak wyglądała kwestia oprogramowania dla urządzenia Kodaka?
Dariusz Majorczyk: Na początku kupiliśmy najprostszą wersję oprogramowania Kodak Prinergy Evo. Na przestrzeni 8 lat dokonywaliśmy aktualizacji, aż w końcu zakupiliśmy bardziej rozbudowany system Prinergy Connect, co pozwoliło na szybszą i sprawniejszą pracę na większym serwerze i z dużymi plikami.
Oprócz dotacji na urządzenie, otrzymaliśmy dotacje z programu „innowacyjność”, dzięki czemu nabyliśmy oprogramowanie Kodak InSite, służące do komunikacji online z klientami w czasie rzeczywistym, które sprawdziło się zwłaszcza podczas pandemii.
Dzięki firmie Kodak zaopatrzyliśmy się także w kolejną innowację, czyli CIP dzięki czemu zyskaliśmy ekologiczne, szybsze nafarbianie przy mniejszym zużyciu makulatury i farby. Montaż odbywa się przy udziale klienta, a cały proces obsługi skrócił się o ponad 50 proc. w stosunku do poprzednich lat…
…więcej na łamach czasopisma Świat Poligrafii Professional, do którego prenumemraty zapraszamy!
